sobota, 8 listopada 2014

Jak dbać o włosy wysokoporowate ? - Czyli o moich sposobach na pielęgnację włosów rozjaśnianych, suchych i zniszczonych.

O moich włosach i historii tego co robiłam z nimi napiszę w kolejnym poście.
Dziś dzielę się moimi sposobami na pielęgnację- krótko i na temat. Wiedza ta, przyda się dziewczynom z włosami rozjaśnianymi i farbowanymi, które są porowate, zniszczone, suche, łamiące się, bez połysku. Nie będą to też kosmetyki, które kosztują nie wiadomo ile, w końcu jestem „biedną studentką”. Z kondycji włosów jestem zadowolona, chodź brakuje im wiele do ideału, lecz myślę, że dobra i systematyczna pielęgnacja zmieni to za jakiś czas. Trzeba być upartym i się nie poddawać w dążeniu do celu.

Stan włosów z września

To tyle słowem wstępu, przechodzę do konkretów:
1. Olejowanie – o zbawiennych skutkach olejowania pisałam parę postów niżej. Nawilża, uelastycznia, chroni, likwiduje puszenie, łamanie się końcówek. Oczywiście trzeba dobrze dopasować olej do włosów, by nie narobić sobie szkody. Do olei, których aktualnie używam należą:
  • oliwa z oliwek
  • olej z orzechów włoskich (zdecydowany nr 1)
  • olejek Brzoza i Pomarańcza Alterra
  • oliwka dla dzieci Beabydream
  • macerat olejowy (oliwa i olej z pestek winogron) z nagietkiem i lawendą, zrobiony przez moją babcię


Używam jeszcze olejków z "Green Pharmacy" z arganem, skrzypem i chilli, olejek "8w1 Eveline", czasem też kokosowy, ale to w mieszance z innymi olejami.


2. Mycie – przez długi czas używałam szamponów dla dzieci lub płynu do higieny intymnej Facelle, jednak te środki niedostatecznie oczyszczały mi włosy u nasady (głównie myję nasadę włosów- tam się szybciej przetłuszczają), a po Facelle zauważyłam, że włosy zaczęły być strasznie suche. Podejrzewam, że winowajcą był zbyt kwaśny jak dla mnie odczyn. Postanowiłam wybrać łagodniejsze w składzie szampony bez sls/sles, jednak o bogatszym składzie. Myję włosy aktualnie:
  • szampon Green Pharmacy z rumiankiem lekarskim
  • szampon Green Pharmacy z olejem arganowym i granatem
  • szampon Alterra granat i aloes


3. Oczyszczanie - Raz na jakiś czas (co około 1,5 tygodnia) oczyszczam włosy szamponem z SLES. Ostatnio zaopatrzyłam się w Eva Nature Style szampon z lawendą, chabrem i dziką różą. Ma w składzie Tetrasodium EDTA, który chelatuje dodatkowo włosy. Zbiera osady z wody, które osadzają się na włosach podczas mycia. Włosy łatwo się rozczesują, powraca po nich połysk i śliskość.


4. Odżywianie – używałam wielu odżywek, lecz zawsze wracam do Garnier Awokado i Masło Karite. Jest tania, łatwo dostępna, fajnie sprawdza się na moich włosach. Używałam wielu innych odżywek, chociażby z Garniera, ale ta najlepiej sprawdza się u mnie. Ponadto maska z Alterry Granat i Aloes – bardzo lubię tę serię z Rossmana- świetnie nawilża włosy. Ogólnie produkty z Alterry bardzo lubie, tak samo jak z Green Pharmacy.
Moje włosy mimo, że są suche i zniszczone, to łatwo je przeciążyć, dlatego często nakładam najpierw maskę na przynajmniej 30 min pod czepek, po czym zmywam szamponem i nakładam odżywkę.


5. Maski do włosów – raz w tygodniu nakładam maskę wzbogaconą półproduktami. Staram się by masa zawierała humektant (miód, sok z aloesu, gliceryna lub krem do rąk z mocznikiem), proteiny (tutaj zazwyczaj żółtko, jedwab, jogurt lub mleko pełnotłuste), emolienty (oleje, nafta kosmetyczna, olejek rycynowy) i zakwaszacz (sok z cytryny, ocet jabłkowy, truskawkowy, malinowy) Ponadto wzbogacam ją mąką ziemniaczaną (zmiękcza włosy) i witaminami w kapsułkach. Czasem dodaje drożdże, które działają na porost włosów. Takie maski nakładam pod czepek, owijam ciepłym ręcznikiem robiąc kompres i tak trzymam od 1 do nawet 3 godzin- zależy jak mam czas. Na co dzień używam masek:
  • Kallos (używałam wielu, lecz na moich włosach sprawdza się Banana i Crema al Latte)
  • Isana Hair Proffesional z olejkiem arganowym
  • Eveline maska 8w1 Argan i Keratyna (keratyna daleko w składzie, za to dużo olejów i wyciągów roślinnych)
  • Biovax maseczka regenerująca do włosów suchych i zniszczonych


6. Płukanki – raz na jakiś czas stosuje płukanki do włosów. Zazwyczaj jest to zakwaszająca płukanka z octu malinowego lub truskawkowego i nawilżająca z kwiatu lipy lub z gencjaną ochładzająca kolor -Elumen przechodzi z fioletu do różu, co mnie denerwuje. Płuczę je raz na jakiś czas (gdy kolor jest sprany), by dodać więcej błękitnych tonów.
Tak rzadko je stosuję, że ciężko stwierdzić nawet w jakiej częstotliwości.


7. Wcierki – tylko wcierka Jantar i to nieregularnie. Kiedyś używałam wcierki z kozieradki, ale jej zapach skutecznie mnie odstraszył. Nie mam wielkiego problemu z wypadaniem włosów, choć chciałabym by szybciej rosły.


8. Serum – po każdym myciu by zabezpieczyć końcówki:
  • serum Green Pharmacy
  • serum bez spłukiwania Joanna mleko i miód
  • hydrolizowany jedwab + olej kokosowy

9. Stylizacja – mam wyjątkowo proste włosy, nie używam prostownicy, czy innych, specjalnych produktów. Nie kręcę ich też, bo się od razu prostują. Czasem gdy robię sobie koczek, używam lakieru do włosów l'Oreal Elnett. Bywa jednak, że włosy szybko mi się przetłuszczają- np. wieczorem są spoko, rano są strasznie klapnięte i tłuste, a nie mam czasu by je umyć - używam wtedy suchego szamponu Batiste.

10. Szczotkowanie – na wielu blogach spotkałam się z opinią, że nie powinno rozczesywać się włosów na mokro, tylko jak będą całkowicie suche. Ja nie zgadzam się z tym, bo przynajmniej u mnie nie sprawdza się to w ogóle. Włosy są ni to klapnięte, ni to spuszone. Jak je rozczeszę nie są ani fajne w dotyku, ani nie wyglądają ładnie, w porównaniu do tego jak rozczesałabym włosy na wilgotno. Na początku rozczesuje je delikatnie szczotką Tangle teezer (mam wersje w kształcie kwiatka dla dzieci), a gdy są już suche, całkowicie szczotkuję je szczotką z włosia dzika. Ostatnio zaopatrzyłam się w ten wynalazek i zakochałam się w nim od pierwszego użycia. Włosy są po nim miękkie i jedwabiste. Mają mega objętość, a przy tym nie są napuszone. W dodatku zyskują subtelny połysk.

Ponadto:
  • staram się suszyć włosy na wolnym powietrzu, suszarki używam rzadko
  • łykam tabletki ze skrzypem lub piję skrzypokrzywę, jem dużo nasion i pestek, warzyw, owoców i białka
  • podcinam regularnie końcówki
  • śpię w związanych miękką gumką włosach
  • farbuje włosy farbą bez oskydantu, normalną farbę stosuje jedynie na odrosty
  • przestałam rozjaśniać włosy

wtorek, 14 października 2014

Dyniowa Niedziela


Mamy Październik, lato co prawda się skończyło, chodź pogoda za oknem jest bardziej letnia niż jesienna (przynajmniej u mnie we Wrocławiu). Po letnim sezonie obfitującym w pomidory i ogórki czas sięgnąć po warzywa dyniowate, które owocują na jesień. O plusach jedzenia warzyw i owoców sezonowych chyba nie muszę mówić nikomu. Są one wtedy najlepsze, mają najwięcej substancji odżywczych, są najsmaczniejsze, najtańsze itd. itd. Można mówić o tym w nieskończoność...

Bohaterem dzisiejszego wpisu jest DYNIA.



Dynia (Cucurbita) – Jest rośliną jednoroczną z rodziny dyniowatych. Jest to bardzo wszechstronne w użyciu warzywo. Dzięki delikatnemu smakowi można przyrządzać ją na słodko, jak i również na słono. Idealnie smakuje w cieście, jako konfitura, w formie smażonych placuszków, pieczona w przyprawach świetnie zastąpi ziemniaki do obiadu. Już nie mówiąc o wariacjach w postaci zup i puree. Jest niskokaloryczna (jedynie 27 kcal na 100g), zawiera wiele beta-karotenu, potasu, wapnia, fosforu oraz witamin z grupy B. Ponadto dynia nie traci swoich właściwości po obróbce termicznej.
Późne odmiany można przechowywać w niskiej temperaturze nawet 6 miesięcy, świeżą można pokroić w kawałki i zamrozić. Możliwości jest bardzo wiele.




Dziś postanowiłam przygotować dynię na dwa sposoby: na słono i na słodko. Tak oto powstała


ROZGRZEWAJĄCA ZUPA KREM Z DYNI Z KORZENNĄ NUTĄ




PRZEPIS

Składniki:

1 cebula
3 ząbki czosnku
1 duża marchew
2 ziemniaki
0,5 kg miąższu z dyni
1 litr bulionu (u mnie bulion drobiowo-wołowy z domowych kostek rosołowych – przepis na nie opiszę w najbliższym czasie)
tłuszcz do smażenia (w moim przypadku masło, olej kokosowy i oliwa z oliwek)
1 łyżka soku z cytryny
przyprawy: sól, pieprz, nać pietruszki, kurkuma, kminek, słodka papryka, tymianek, imbir, chilli i garam masala
oraz

Do podania: Śmietana, prażone pestki dyni, grzanki i szczypiorek

Przygotowanie:

  1. Posiekać w kostkę warzywa, kostka może być większa bo zupa i tak będzie miksowana.
  2. Rozgrzać tłuszcz na patelni, przysmażyć cebulę i czosnek. Gdy się lekko zrumieni przełożyć do garnka.
  3. Na tej samej patelni podsmażyć dynię, marchew i ziemniaki. Smażyć najlepiej partiami, po czym również przełożyć do garnka.
  4. Zalać warzywa gorącym bulionem i dusić na małym ogniu pod przykryciem.
  5. Dodać zieloną pietruszkę i sok z cytryny oraz resztę przypraw do smaku.
  6. Gdy warzywa będą już miękkie blenduję całą zupę w garnku na gładki krem.
  7. Podaję ze śmietaną, grzankami, pestkami dyni i szczypiorkiem.





Teraz czas na coś słodkiego...

KONFITURA DYNIOWO-JABŁKOWA Z CYNAMONEM




Na początku miało być to nadzienie do ciastek, lecz okazałam się zbyt leniwa. Zwłaszcza, że mój wspaniały piekarnik skutecznie mnie zniechęca do pieczenia :/

PRZEPIS

Składniki:

0,5 kg miąższu z dyni
2 kwaśne jabłka
sok z połówki cytryny
cukier wanilinowy
syrop buraczany (może być inny słód lub cukier)
pół szklanki wody
cynamon i imbir

opcjonalnie starta skórka z pomarańczy lub aromat pomarańczowy

Przygotowanie:

  1. Wrzucam dynię i jabłka do rondelka, zalewam wodą i duszę pod przykryciem aż do miękkości.
  2. Wlewam do masy sok z cytryny oraz aromat pomarańczowy, cynamon i imbir. Gdy woda zacznie dodaje syropu i cukru (tu ilość dowolna, ja nie przepadam za zbyt słodkimi rzeczami więc u mnie wystarczy 1,5 łyżki syropu i jedna saszetka cukru wanilinowego).
  3. Smażę mieszając cały czas aż masa zgęstnieje. Jeszcze gorącą przekładam do słoika i zostawiam do wystudzenia. Ilość podana w przepisie jest na jeden duży słoiczek, można zrobić więcej zwiększając proporcjonalnie ilość składników.
  4. Podawać do naleśników, ciast i do chleba na słodkie śniadanie.





niedziela, 28 września 2014

Spaghetti z brokułami i sosem serowym

Dawno nie pisałam notki, niestety wrzesień był dosyć intensywnym miesiącem i nie miałam czasu by przygotować wpis. W weekend postanowiłam się jednak z mobilizować i dziś będzie kulinarnie.

Prosty i smaczny sobotni obiad, czyli spaghetti z brokułami i sosem serowym. Danie kiedyś często gościło w moim jadłospisie, teraz już nieco zapomniane. Ogólnie ja i mój facet mamy wielką słabość do spaghetti, które uwielbiamy. Z pomidorami i czosnkiem, ze szpinakiem, carbonara, bolognese, z klopsikami, z pietruszkowym pesto... Tyle kombinacji pojawiało się już na naszym talerzu, ale od kiedy mieszkam sama nie zrobiłam spaghetti z brokułami, co jest dziwne bo brokuły bardzo lubimy i też często jemy. Ostatnio przypomniałam sobie o tym połączeniu. Do tego serowo-śmietanowy sos na bazie beszamelu. Pyszne!




PRZEPIS

Składniki:

1 średniej wielkości brokuł
1 mała cebula
3 ząbki czosnku (można dać więcej lub mniej, zależy od gustu)
1 łyżka masła
1 łyżka mąki pszennej
1,5 szklanki mleka
100g śmietany 12%
1 kulka mozarelli (może być inny ser, a akurat miałam ten w lodówce)
przyprawy: sól, pieprz, słodka papryka, gałka muszkatołowa, pieprz cayenne

ponadto

300-400 g makaronu spaghetti (w moim przypadku pełnoziarnisty z Lidla, zawsze jak tam jestem to kupuje parę paczek by było na zapas)

Przygotowanie:

  1. Brokuł dzielę na mniejsze różyczki wykrawając łodygę ze środka. Wsadzam do wrzącej wody ze szczyptą soli.
  2. W czasie przygotowywania gotuję też makaron.
  3. Kroję cebulę i czosnek, smażę go w rondelku na wolnym ogniu z łyżką masła. Nie może się przypalić, czosnek nabierze gorzkiego posmaku.
  4. Do cebuli z czosnkiem i masłem wsypuję powoli łyżkę mąki i energicznie mieszam. Gdy wszystko się połączy wlewam mleko bez przerwy mieszając. Mleko wlewać stopniowo by nie zrobiły się kluski.
  5. Sos gotuję na wolnym ogniu, dodaję śmietanę (rozmieszanej wcześniej z ciepłą wodą by się nie zważyła) i ser mozarella oraz przyprawy. Mieszam, aż do momentu gdy konsystencja stanie się kremowa. Gdy sos jest za gęsty można dodać wody lub mleka, a gdy za rzadki to odrobinę mąki i ser.
  6. Ugotowane brokuły odcedzam, nie mogą być zbyt miękkie. Takie al dente. Dodaje je do sosu i duszę razem jeszcze około 10 minut.
  7. Podaję z makaronem i posypuje startym serem. Porcja jest na 3 osoby, na drugi dzień podduszone na patelni jest chyba jeszcze lepsze niż gotowe.

SMACZNEGO!






wtorek, 26 sierpnia 2014

Olejowanie włosów dla początkujących.

Witajcie kochani!

W poprzednim poście opisywałam właściwości oraz zawartość kwasów tłuszczowych w danych olejach. Dziś opiszę jedno z zastosowań olejów, a w moim przypadku chyba podstawowe. A mianowicie – olejowanie włosów.





Pierwszy raz nałożyłam olej na włosy będąc jeszcze młodą dziewczyną (bodajże gimnazjum lub koniec podstawówki). Miałam wtedy jeszcze naturalne włosy w swoim rudawym ciemnym blondzie. Osoby, które mnie znają wiedzą, że bardzo szybko zaczęłam eksperymentować z kolorami włosów oraz fryzurami. Miałam już chyba każdy możliwy kolor – począwszy od czarnego, przez brązy, rudości i czerwienie, aż do platynowego blondu, który w sumie gościł na mojej głowie przez ostatnie 3 lata. Często też eksperymentowałam z tonerami i piankami koloryzującymi – wściekły róż, mocny fiolet, błękitny, morska zieleń, czerwień, neonowy seledyn.
O kolorach włosów, moich metamorfozach i farbowaniu wypowiem się kiedy indziej :P

Aktualnie jestem na etapie zapuszczania włosów. Moje włosy sięgają na razie do ramion, z blondu przeszłam na mocny fioletowy kolor (Goldwell Elumen VV@all). Nie farbuje już włosów tak często jak kiedyś (mimo że robiłam to zazwyczaj zmywalnymi piankami i tonerami, które chcąc nie chcąc mają w sobie alkohol, który wysusza włosy) i przez rok świadomej pielęgnacji moje włosy przestały przypominać wysuszone siańsko.

Dlaczego oleje? Większość drogeryjnych i nie drogeryjnych szamponów do włosów zniszczonych naładowanych jest proteinami – keratyna, jedwab, proteiny mleczne itd. itd. Gdy używamy szamponu, odżywki i maski z proteinami nasze włosy zamiast być lśniące i elastyczne stają się napuszone i przesuszone jeszcze bardziej niż były. Niektóre włosy w ogóle nie ciepią protein (np. moje rozjaśniane). Po masce z żółtka zamiast lśniącej czupryny miałam kołtun, który nie mogłam rozczesać. Odpowiedzią na pytanie dlaczego tak się dzieje jest brak równowagi w pielęgnacji między proteinami, humektantami (substancje zatrzymujące wodę), a emolientami do których należą tłuszcze. Włosy suche i zniszczone mają naruszoną warstwę lipidową dlatego trzeba je karmić nimi zewnętrznie. I to był strzał w dziesiątkę.

Tak oto olejowanie stało się jednym z głównych sposobów pielęgnacji. Na początku nieregularnie, aż teraz do 2-3 razy w tygodniu nawet (zależy jak mam czas). Przetestowałam już wiele sposobów i zauważyłam wiele efektów, często skrajnie różnych.

Moje włosy po olejowaniu.
  1. SPOSOBY OLEJOWANIA

Oleje można nakładać na parę sposobów. Każdy ma inne włosy dlatego to co u jednej osoby sprawdzi się idealnie, u drugiej może nie dać efektu wcale lub spowoduje że włosy będą albo zbyt obciążone, albo za mało odżywione.

  1. Olejowanie na sucho – po prostu wcierasz w suche włosy. Metoda szybka, niezbyt pracochłonna. Możesz podgrzać olej w mikrofali lub w kąpieli wodnej, albo rozgrzać go w dłoniach. Dobrze jest też ogrzewać włosy suszarką z ciepłym nawiewem. Ciepło powoduje otwieranie łusek włosa, składniki odżywcze wnikają do wnętrza.
    Lubie tą metodę, chodź wiem ze wiele dziewczyn uważa, że olejowanie na sucho nie ma tak dobroczynnego i odżywczego działania jak wersje na mokro.
  2. Olejowanie na mokro – nakładasz olej na mokre włosy, po czym dajesz czepek foliowy (może być worek) i nakładasz ciepły ręcznik.
    Ta metoda ma najwięcej zwolenniczek. Ja osobiście nie widzę u siebie różnicy z olejowaniem na sucho czy na mokro. Dlatego wolę ten pierwszy sposób. Mniej roboty
  3. Olejowanie na odżywkę – wymieszać olej z ulubioną odżywką i nałożyć na suche włosy. Wspaniale odżywia, chodź może obciążać przy cienkich włosach.
  4. Kąpiel olejowa – nalewamy ciepłą wodę do miski i wlewamy do niej olej. Następnie płuczemy włosy. Włosy się nawilżą wodą, a pływające oczka oleju osadzą się na powierzchni włosa. Resztę robimy tak jak w metodzie na mokro.
  5. Mgiełka – wystarczy pusta butelka z atomizerem, olej, wodę, odżywkę i dowolne półprodukty (aloes, jedwab, kwas hialuronowy) i zmieszać w proporcjach 1:1. Tak wymieszanym serum spryskiwać włosy.
  1. ILOŚĆ

Nie można dać zbyt dużo oleju bo będzie problem z jego zmyciem. Zależnie od długości – 1-2 łyżki stołowe. Włosy mają być pokryte delikatną warstwą, a nie mają przypominać przetłuszczone, nie myte od miesiąca strąki.


  1. CZAS

Tutaj już zależnie od naszych preferencji i czasu jakiego posiadamy. Warto przetestować jaka ilość czasu jest dla nas potrzebna. Niektórym wystarczy 30 min, inni potrzebują go więcej (parę godzin). Warto pamiętać, że im bardziej zniszczone włosy, tym więcej muszą się oleju „napić”. Można zostawić włosy nawet na całą noc.


4. TYP OLEJU

W poprzednim poście opisywałam typy i właściwości. Warto przetestować wiele różnych produktów, żeby znaleźć swój ulubiony. W sprzedaży jest wiele różnych olei i olejków wzbogaconych dodatkowo wyciągami roślinnymi, które specjalnie są przeznaczone do olejowania włosów, twarzy i ciała (np. z Alterry, Khadi, Vatika, Alverde, oliwki dla dzieci). Wszystkie z powodzeniem się nadadzą. Te w stanie surowym znajdziemy w marketach, sklepach ze zdrową żywnością i sklepach zielarskich (Olvita, Efavit, Bioplaneta itd.) Ważne żeby był najwyższej jakości, zimnotłoczony, ponieważ będzie zawierał najwięcej składników odżywczych).

Jak dane oleje sprawdziły się u mnie?

  • WIELONIENASYCONE

Przetestowane oleje: lniany, słonecznikowy, z pestek winogron, sojowy

Efekt: włosy bardziej śliskie i delikatne. Zwiększony połysk włosa i miękkość. Lecz trzymany zbyt krótko dawał raczej marny efekt. Włosy ogółem dobrze nawilżone i wygładzone.

  • JEDNONIENASYCONE

Przetestowane oleje: oliwa z oliwek, sezamowy, migdałowy, arganowy, awokado

Efekt: wszystko to co w poprzednim przypadku + włosy bardziej mięsiste, puszyste, pogrubione. Nie mam problemów z rozczesywaniem i przenawilżeniem włosów (miękki puch, włosy latają na wszystkie strony, czasem się plączą). Dobrze odżywione. W moim przypadku ulubiona grupa.

  • NASYCONE

Przetestowane oleje: kokosowy

Efekt: No cóż, w moim przypadku się nie sprawdziły. Włosy nie były zbyt dobrze nawilżone, wręcz zrobiły się suche, a końcówki odstają mi na boki (podobny efekt mam po nadmiarze protein w kosmetykach) ponadto trudno było je rozczesać i strasznie się elektryzowały. Dlaczego?

Przeczytałam wiele opinii na ten temat. Winą są rozjaśnione wysokoporowate włosy, które po prostu się nie lubią z olejami nasyconymi. Dziewczyny o ciemnych lub nierozjaśnianych włosach były zachwycone olejem kokosowym, dlatego polecam go głównie szatynkom, rudym, brunetkom i niektórym naturalnym blondynkom. Blondynki farbowane mogą za to polubić olej kokosowy jako serum na końcówki. Jest lekki, nie obciąża, a wspaniale zabezpiecza końcówki włosów przed rozdwajaniem się.

  • INNE

Przetestowane oleje: rycynowy

Efekt: sam okropnie przesusza, ciężko go nałożyć, ciężko go zmyć. Solo nie polecam nikomu, ale jako dodatek do innego oleju jest całkiem fajny. Stymuluje porost włosa.

WERDYKT

Najlepszymi olejami są... ich mieszanki. Ponieważ dajemy wtedy naszym włosom najwięcej różnorodnych składników odżywczych. U mnie bywa to różnie, zależy co mam w swoich zapasach.

Moje ulubione to: lniany, oliwa z oliwek, oliwka dla dzieci Babydream, olejek Alterra Brzoza i Pomarańcza (wspaniale pachnie), arganowy. Najczęściej mieszam je w różnych proporcjach.

  1. JAK ZMYWAĆ?

Ja myje swoje włosy metodą OMO (odżywianie – mycie – odżywianie), gdzie pierwsze O, to często olejowanie. Wystarczy normalnie zmyć włosy 1 raz delikatnym szamponem bez SLS i nałożyć odżywkę lub maskę. Czasem zdarzy się, że włosy mimo wszystko będą obciążone, ponieważ olej nie będzie dokładnie zmyty. Dlatego najlepiej profilaktycznie po olejowaniu, a przed myciem nałożyć odżywkę – by zemulgowała tłuszcz.. Ponowne mycie szamponem może zniwelować dobroczynne działanie oleju, a tego byśmy nie chcieli.




Jeśli macie jakieś jeszcze pytania na ten temat to piszcie w komentarzach. Chętnie odpowiem na wszystko :)

czwartek, 14 sierpnia 2014

O olejach - czyli płynne złoto zbawienne dla naszego zdrowia i urody

Oleje są jednym z głównych składników mojej pielęgnacji ciała i włosów, jak również diety. Dziś trochę naukowo. O właściwościach poszczególnych olejów oraz wykorzystaniu ich napiszę w następnych postach.



Zastosowanie olejów jest powszechnie znane od tysięcy lat. Te ciekłe substancje pozyskiwane z roślin są pełne wielu cennych składników odżywczych i witamin. 

Nasza skóra, włosy i paznokcie naturalnie jest otulona cienką, ochronną warstwą lipidów. Jest ona codziennie naruszana przez przeróżne detergenty, z którymi mamy styczność (płyny do kąpieli, szampony, mydła, środki czystości, lakiery, odżywki, farby do włosów etc.) Nieprawidłowa pielęgnacja ciała, zwłaszcza z dużą ilością środków chemicznych może powodować wyjałowienie warstwy lipidowej oraz flory bakteryjnej skóry.

W wielu drogich kosmetykach dodawane są naturalne oleje roślinne, które mają zbawienny wpływ na nasze ciało. Wiele osób nie jest przekonana do używania czystych olei do pielęgnacji obawiając się tak bardzo niechcianego efektu przetłuszczania (co najzabawniejsze mówią to osoby, które mają często włosy przesuszone, zniszczone, puszące się oraz przesuszoną cerę) Nic bardziej mylnego! O ile wasze włosy i cera nie są skrajnie tłuste (tj. włosy umyte rano po południu są już nieświeże – lecz z tym można też sobie poradzić, niektóre oleje mają właściwości regulujące produkcje sebum przez gruczoły skórne) śmiało polecam eksperymenty z tymi substancjami.

Na początek trochę nauki:

Oleje można podzielić w dwojaki sposób:

  1. Wg szybkości schnięcia na: schnące, półschnące i nieschnące.
  2. Wg nasycenia kwasami tłuszczowymi: jednonienasycone, wielonienasycone i nasycone.

Obie właściwości są ze sobą powiązane.

OLEJE WIELONIENASYCONE – są olejami schnącymi, długość ich przechowywania nie powinna przekraczać 4 miesięcy. Szybko jełczeją, więc powinny być przechowywane w lodówce. Przeważa u nich nasycenie kwasami Omega-6 i Omega-3*. Do tej grupy należą:

* ilość procentowa danych kwasów tłuszczowych świadczy o zawartości, im więcej, tym lepsze właściwości odżywcze.


  • z orzechów włoskich (5-15% kwasów omega-3, 51-58% kwasów omega-6, 14-28% kwasów omega-9, 8-16% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • lniany (+50% kwasów omega-3, 15% kwasów omega-6, 15% kwasów omega-9, niewielkie ilości nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • sojowy (7-10% kwasów omega-3, 51% kwasów omega-6)
  • z kukurydzy (55-65% kwasów omega-6, 29% kwasów omega-9)
  • słonecznikowy (14-40% kwasów omega-9, 48-74% kwasów omega-6)
  • z dzikiej róży (40% kwasów omega-6, 40% kwasów omega-3, 13% kwasów omega-9, 10% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • z pestek dyni (17-39% kwasów omega-9, 18-62% kwasów omega-6)
  • z czarnej porzeczki (15-20% kwasów omega-6, 12-14% kwasów omega-3)
  • konopny (54% kwasów omega-6, 17% kwasów omega-3)
  • z pestek winogron (70% kwasów omega-6, 15% kwasów omega-9)
  • z kiełków pszenicy (52-60% kwasów omega-6, 25% kwasów omega-9)
  • z nasion malin (56% kwasów omega-6, 35-40% kwasów omega-3)
  • z nasion truskawki (38% kwasów omega-6, 35% kwasów omega-3, 15% kwasów omega-9)
  • z nasion porzeczki (40-50% kwasów omega-6, 11-15% kwasów omega-3, 20% kwasów omega-9)
  • z nasion jeżyny (50-60% kwasów omega-6, 15-20% kwasów omega-3, 15% kwasów omega-9)
  • z żurawiny (36% kwasów omega-6, 30% kwasów omega-3, 24% kwasów omega-9)
  • z krokosza barwerskiego (60-80% kwasów omega-6, 10-15% kwasów omega-3)
  • z wiesiołka (70-80% kwasów omega-6 i 10-12% kwasów omega-3)
  • z czarnuszki (58% kwasów omega-6 i 24% kwasów omega-9)
  • z róży piżmowej (44% kwasów omega-6, 15% kwasów omega-9, 34% kwasów omega-3)
  • z ogórecznika lekarskiego (38% kwasów omega-6)
  • z amarantusa (48% kwasów omega-6, 27% kwasów omega-9)
  • z maku (65% kwasów omega-6, 30% kwasów omega-9)
  • z orzeszków piniowych (65% kwasów omega-6, 30% kwasów omega-9)
  • z pachnotki (70% kwasów omega-3)
  • z orzechów pistacjowych
  • czaulmugra


OLEJE JEDNONIENASYCONE – półschnące, okres przechowywania do 6 miesięcy. Z doświadczenia wiem że nie muszą stać w lodówce, ale muszą mieć ograniczony dostęp promieni słonecznych. Przeważa u nich nasycenie kwasami Omega-9. Do tej grupy należą:

  • macadamia (57% kwasów omega-9,15% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • oliwa z oliwek (60-75% kwasów omega-9, 14-18% kwasów omega-6, 15% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • z orzechów laskowych (78% kwasów omega-9, 14% kwasów omega-6)
  • z orzechów arachidowych (13-45% kwasów omega-9, 36-72% kwasów omega-6
  • ze słodkich migdałów (65-68% kwasów omega-9, 24-26% kwasów omega-6)
  • arganowy (45-60% kwasów omega-9, 24-36% kwasów omega-6)
  • ryżowy (38% kwasów omega-9, 34% kwasów omega-6)
  • sezamowy (41-43% kwasów omega-9, 41-43% kwasów omega-6, 0,5% kwasów omega-3, 14% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • z awokado (48-80% kwasów omega-9, 6-16% kwasów omega-6)
  • z pestek moreli (58-74% kwasów omega-9, 20-34% kwasów omega-6)
  • z pestek śliwki (70% kwasów omega-9, 21% kwasów omega-6)
  • z miodli indyjskiej (48% kwasów omega-9, 17% kwasów omega-6, 34% kwasów tłuszczowych nasyconych)
  • tamanu (49% kwasów omega-9, 12% kwasów omega-6, 27% nasyconych kwasów tłuszczowych)
  • z nasion papaji (74% kwasów omega-9 i 16% kwasów tłuszczowych nasyconych)
  • andiroba (46% kwasów omega-9 i 20% kwasów omega-6)
  • z bawełny 


OLEJE NASYCONE – nieschnące, przechowywane do 8 miesięcy. Zawartość głównie kwasów nasyconych. Oleje te niezbyt nadają się do olejowania włosów u osób z włosami wysokoporowatymi, ponieważ powodują puszenie. Osoby z włosami o niskiej porowatości mogą je używać z powodzeniem. Świetnie sprawdzają się też w roli balsamu do ciała lub kremu do twarzy,
Do tej grupy należą:

  • masło shea (karité)
  • masło kakaowe
  • masło z mango
  • olej kokosowy
  • olej palmowy
  • olej palmowy z nasion
  • masło ucuuba
  • masło cupuacu
  • masło muru muru
  • masło bacuri
  • masło tacuma
  • masło kpangan
  • masło phulwara

PONADTO:

  • olej jojoba (wosk)
  • olej rycynowy
  • olej z pestek granatu



* Informacje i zdjęcia wyszukałam w internecie m.in. na zrobsobiekrem.pl, mazidla.com, olvita.pl, e-naturalnie.pl, macierz.org.pl oraz na blogach.





wtorek, 24 czerwca 2014

WITAM!

Trzeba  w końcu napisać ten pierwszy post. Więc na początek o mnie.

Jestem studentką II roku Architektury Krajobrazu na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Od jakiegoś czasu zaczęłam pasjonować się cudownym prastarym światem roślin, które otaczają nas wokół. Co dnia mijamy je. Czy to jesteśmy w dziczy, czy  przechadzając się po polanach miejskich parków. Matka natura hojnie obdarowała nasz świat, lecz my często z tego nie korzystamy. Czy to wina niewiedzy i ignorancji? A może świata, w którym żyjemy? Kiedyś ludzie sami musieli hodować, zbierać i ich wiedza pochodziła z codziennej praktyki. Może warto wrócić do źródeł w tym sterylnym świecie pełnym chemikaliów?

Na moim blogu będzie dużo o gotowaniu, o urodzie i zdrowiu, o roślinach, o kulturze. Naturalnie, ale bez fanatyzmu. Dużo porad w stylu zrób to sam. Sama jestem dopiero początkująca w tym temacie, lecz już jakieś wiedzy nabrałam i będę nabierać z każdą następną notką. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak wielką role odgrywa otaczająca nas natura, której jesteśmy częścią. Im bardziej się od niej odgradzamy, tym bardziej ona się nam przeciwstawia. 

Pozdrawiam i życzę miłej lektury

Amanita Muscaria